niedziela, 6 maja 2012

Mysz, kocia joga i zieloność wód.

Odnosicie czasem wrażenie, że WSZYSTKO sprzysięgło się przeciwko Wam i za co się weźmiecie, to natychmiast zaczyna się psuć? Tak? Ja też! Natychmiast jak rozpoczęłam wyzwanie codzienne zaliczyłam pad sprzętu :( Wrrrr. A tak sobie wszystko ładnie poorganizowałam. 

No nc. Narzekania narzekaniami, a post się sam nie napisze.

1. Robótkowo - poczyniłyśmy z Madre Myszora.



2. Koty - majowo zaczęły dbać o zdrowie. Oto kocia odmiana jogi:

- Na surykatkę


- Na chińskie u


- Na Sida-leniwca


3. W ramach wyzwania:


Uroki przydrożnego zajazdu (nie pamiętam nazwy, bodaj Sadzawka Leśna - w trasie z Poznania na Lębork).

- Łabędzie, które w zabawny, natarczywy sposób domagały się natychmiastowego nakarmienia



- Jeziorko przepiękne ( z rybkami, nie dającymi się sfotografować)


- Z Madre i Bracikiem na ogromnych meblach


- Polecam minę Bracika na tym zdjęciu!


Wieczorem postaram się kolejny post - nadróbkowy wyzwania.

3 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia :) a Kicia na surykatkę mnie powaliła hihi słodziutkie te Twoje kicie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myszor zacnie myszasty:) Ale masz porozciągane koty. Chyba ciągle ćwiczą jogę;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myszka świetna. Koty zadziwiły mnie swoim talentem, a zdjęcia z wyprawy super - szczególnie te z duzymi meblami.
    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie na Candy http://domowezaciszepetronelki.blogspot.com/2012/05/pierwsze-candy.html

    OdpowiedzUsuń