Nie wiedzieć kiedy kwiecień sobie poszedł i oto mamy maj - rozpoczęty energetycznie świętem Przodowników Pracy - nastraja optymistycznie (póki co).
Za oknem żar leje się z nieba. Chwilę lał się deszcz i grzmiało przecudnie, ale zamknęło się w ciągu dziesięciu minut nad czym ubolewam straszliwie, jako że kocham burze od wczesnego dzieciństwa.
Tak - ponoć NORMALNE kobiety boją się grzmotów, myszy i zmarszczek... nigdy nie należałam do tych normalnych, w końcu nie zapominajmy, że jestem smoczycą :P
Robótkowo stale w temacie szyciowym - dostałyśmy z mamą duże zamówienie na konie, króliki oraz kurki wielkanocne, które udało się nam zrealizować jeszcze przed świętami. W ferworze nie poczyniłam żadnych zdjęć, znowu żałuję, bo wszystkie strony zamówienia okazały się zadowolone. Rzutem na taśmę udało mi się sfotografować jedną chabetę :) Oto ona:
Pozarobótkowo zaś - zaprosiłam Michelle z Miszelkowego Schowka do miniprojektu, o nazwie
W ramach projektu będę codziennie przez cały maj (oczywiście, jeżeli się uda - jestem optymistką) pokazywać Wam kawałki mojej zieloności. Dzisiaj odsłona pierwsza - moje ogródkowe tulipany.
No powiedzcie sami, czyż nie przecudne?
Gwoli wyjaśnienia nasz ogród stanowi czarną dziurę. Co roku dosadzamy dziesiątki cebul, a ilość tulipanów na wiosnę nigdy nie jest powalająca. Za to wychodzą nam coraz bardziej osobliwe mieszanki kolorystyczne - strasznie się z tego cieszyłam, dopóki nie przeczytałam gdzieś, że to jakiś grzyb powoduje pstrość tulipanów... Czyli im ładniejsze - tym bardziej chore. I bądź tu mądry człowieku i pisz wiersze...
Notabene NIGDY nie wyszedł ANI JEDEN z kilkudziesięciu wetkniętych w ziemię CZARNYCH tulipanów. Moja mroczna, gotycko-emowata dusza do tej pory pozostaje w tej kwestii niezaspokojona.
Buziaki :***
A na koniec można sobie posłuchać:
Śliczny konik!
OdpowiedzUsuńKwiaty robią wrażenie!
Piękne, piękne!
OdpowiedzUsuń