czwartek, 23 lutego 2012

Niech to szlag! - Czyli nigdy nie będę projektantką...

Znów dotrzymuję słowa. Kolejny dzień - kolejny wpis.

Dzisiaj mamusiowa konisia, zielone włoski i urocze portki w różową krateczkę - niby spodnie, a jednak dziewczynka, mówcie co chcecie.



Jak dla mnie urocza.

A teraz odnośnie tytułu - moja osobista porażka. Heh. Czasami niestety jest tak, że wyobraźnia wygalopuje jak dzika gdzieś do przodu, a zmysł estetyczny i zdolności manualne dostają zadyszki gdzieś po kilku metrach i mogą jej ewentualnie smętnie pomachać na pożegnanie. Tak było tym razem. Wymarzyłam sobie i wyimaginowałam smoka - coś pomiędzy bajkowym ognioziejem a pterodaktylem - z trójkątnym dziobem, zębatymi skrzydłami i charakterystycznym "grzebieniem" na głowie. Zamysł był piękny. Wyszło... No właśnie. Wyszedł Manfred:





Maniek smoka nie przypomina. Wg. słów osób postronnych jest podobny do
a) tapira
b) mrówkojada (!)
c) skrzyżowania osła, słonia i nietoperza...

Ale ja go i tak uwielbiam. Siedzi sobie na półeczce kraftowej między Olą a Kotaniołkiem i wygląda um... sympatycznie...

A na koniec moje koty dzielnie asystujące przy sesji zdjęciowej...


Diabelska strona Bazylii :P Przyznajcie, że wygląda jak prawdziwy kot wiedźmy :P


A teraz to już nie wiem kiedy. Buziole :***

5 komentarzy:

  1. Manfred jest świetny :) a koty mrrrr uwielbiam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Koninka jest śliczna. I taka zieloniutka. Maniek, kimkolwiek jest pyszczydło ma czadowe:) Ale nie będę ukrywać, że te dwa potwory z ostatnich zdjęć są najładniejsze:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. :)) Całkiem ciekawy ten Manfred:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniczkowa mamuśka super, zaś Manfred wyjątkowy i niepowtarzalny okaz.
    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń