piątek, 22 października 2010

Sielsko - anielsko

Uprzedzam wyraźnie, uczciwie i z góry - NIE JA WYCZAROWAŁAM TEGO ANIOŁA!

Powiedziawszy sobie tę fundamentalną rzecz, wyjaśnię jak było. Otóż: prawda jest taka, że po Waszych blogach uwielbiam szperać, co sami możecie ocenić przeglądając dział "Poczytajka" - to moja codzienna lektura. I patrząc na te wszystkie cudeńka, które produkujecie mam randomalnie:

-przypływy natchnienia/weny "może ja też umiem"

-napady chandry/depresji/doła "ja też chcę tak umieć"

-ataki wściekłej zazdrości "czemu on/ona umie a ja nie"

-nagłe zachorowania na chcenie "pożądam!"

W aspekcie tildowych aniołków przeszłam przez wszystkie etapy poza pierwszym (nawet nie próbuję, póki nie będzie maszyny do szycia) i to nie jeden raz. Sposobiłam się do zakupu, ale jakoś zawsze tak nie umiałam się zdecydować... Kiedy Darsi z Kolorowego Zacisza napisała u siebie, że otwiera sklep, gdzie owe piękności pójdzie zmacać i w ogóle doświadczyć organoleptycznie wiedziałam, że prędzej czy później się tam zjawię. A później cała ta kołomyja z rzucaniem/szukaniem pracy, zmianą miejsca pobytu itd itp, zupełnie nie miałam ku temu głowy. A potem nagle okazało się, że do Mietkowa, gdzie sklep ów się znajduje z Żarowa, gdzie mieszkam -  mam przysłowiowy rzut beretem (bo co to jest 18 km?).  Trochę bruździły mi godziny otwarcia, bo zamknięcie sklepu zbiegało się z końcem pracy PoMałża, a ja jako osobnik całkowicie niemobilny (a samozaparcia na pieszą wędrówkę  brak) nie miałam się jak dostać. Niemniej jednak udało się wreszcie, ekspedycja została dokonana. W sklepie, gdzie rezydował czasowo Darsiny małżonek dopadłam cudeniek, zmacałam, obejrzałam, obwąchałam zgoła i wybrałam!

O takiego wybrałam:


Później w okolicznościach sprzyjających zostaliśmy z PoMałżem zaproszeni na herbatkę do Darsi, gdzie mieliśmy przyjemność poznać również Gosię z Leniuchowa i Darsiowego Syna (dziecię nader grzeczne, ciche i bezwonne). Pogadałyśmy, podpisałyśmy pewną tajemniczą umowę ;) i w przemiłej atmosferze rozstałyśmy się. Wzorem terminatora rzekłam "I'll be back", co też mam szczery zamiar uczynić.

Swoją drogą polecam sklepik Kolorowe Zacisze - co innego oglądać cuda z ekranu komputera, a co innego mieć możliwość osobistego pomacania - osobiste lepsze. Żałuję tylko, że PoMałż tupał, bo nie skończyłoby się na jednym aniołku (TYLE BYŁO PIĘKNYCH RZECZY), ale to nic straconego ;) Daleko nie jest (myśli nad rowerem).

Mojego aniołka zaś, jak się okazało - wyczarowała Delfina z Niespokojną Duszą :), jest to jedna z "Groszkowych sióstr". Już się u mnie zadomowiła:

Zachwyciła się bronkową dynią:


Zaprzyjaźniła z samym Bronkiem:


A teraz siedzi na parapecie, skąd ma widok na całe mieszkanie:


Cudna jest, czyż nie? Niech nam stróżuje ;)

A! I jeszcze jedna rzecz. Dziewczyny potrzebuję pomocy! Za Chiny ludowe nie potrafię rozeznać się we wstawianiu zdjęć z flickra ;( Pomożecie?

6 komentarzy:

  1. są niesamowite! masz talent do takich robótek :)
    ps. u siebie odpisałam Ci gedzie znajdziesz sprawdzone tofu :)

    pozdrawiam!
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  2. No , Delfina ma talent.Nie pogada ;))) A co do flickra,to ja cichociemna jestem ;)))
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam.:))) To ja się z prawej znalazłam chyba przez niedopatrzenie albo przez małżeństwo z artystą. Bo jedyne co produkuję samodzielnie to kurz i śmieci. Pozdrawiam serdecznie - aniołek cud miód.

    OdpowiedzUsuń
  4. niestety na flickru się nie znam, więc nie pommogę :) bardo fajne filcowe zwierzaczki robisz! hm, filc jest dla mnie czarną moagią, tym bardziej podziwiam :)

    takie kolczyki jak pokazałaś najbardziej lubię - dyndające i nieprzepełnione, super :)
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero podpatrzyyyyłam post :) Dlaczego mi się nie wyświetla Twój blog w pasku bocznym? - musze to naprawić choć dam sobie głowę uciąć, że Cię tam wrzucałam :) Baaaaardzo mnie ucieszyła Twoja wizyta - zapraszam przy każdej nadarzającej się okazji :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. No,ja też jakaś okropna gapa jestem,a tak przemiłych ludzi,totlnie przez przypadek poznałam.Oczywiście miłe zaskoczenie,gdyż gęby się niezamykały.Teraz tylko przypieczętować brudziem,i małym co nie co.i nowa znajomość będzie już zawarta i zwarta.Więc,jak by co,to musimy się jeszcze zgrać.A,że nocki teraz dłuższe,i wekendy milsze do posiedzen, trzeba się jeszcze umówić.To do następnego.Pozdrowionkaaaaaa

    OdpowiedzUsuń