Otóż dla wszystkich ciekawskich gdzie Mi była jak jej nie było, zdążam z relacją z wyjazdu ;)
Podlasie kusiło nas z Tatą od lat - po pierwsze primo ze względu na krajobrazy wodne i lądowe, po drugie primo - parki narodowe i rezerwaty, po trzecie primo - żubry, po czwarte zaś primo i ostatnie - tam nas jeszcze nie było. Tak więc, gdy tylko nadarzyła się okazja (sama się nadarzyła!), pojechaliśmy te niemal 600km od domu.
Trafiliśmy w bardzo dobre miejsce noclegowe, mianowicie do Państwa Sienkiewiczów, w Gramotnych. Gospodarstwo znajduje się w środku lasu, a mimo to dojazd idealny. Cisza, spokój, wieczorami słyszeliśmy jelenie, wyjące na rykowisku - niesamowite, rano mgła podchodziła pod same okna. Jedzonko przepyszne, regionalne, cudownie sycące. Nic, tylko polecić ;)
Sama miejscowość Gramotne znajduje się tuż za Rybakami, jadąc od strony Narwi. W drodze mija się tzw. Krainę Otwartych Okiennic - wioski zabudowane są domkami o drewnianych, często pięknie malowanych okiennicach. Co ciekawe - domki zawsze są skierowane szczytem do drogi.
W regionie królują Cerkwie :)
W Hajnówce:
Sobór św. Trójcy - też w Hajnówce
Teraz to o co nam chodziło głównie, a więc:
Biebrzański Park Narodowy i Biebrza:
To ja, na ruinach pobunkrowych :)
Kolejka Wąskotorowa i zespół zbiorników wodnych w Topile:
To Ty u mnie z wizytą byłaś i nic nie mówiłaś??? O nie ładnie!!! Następnym razem jak Was podlasie skusi, to zapraszam na kawkę - obowiązkowo!!! :-))))
OdpowiedzUsuń