Hejeczka!
Kolejny tydzień za nami, do Świąt coraz bliżej, a co za tym idzie do końca roku i do mojej ukochanej wiosny (pierwszy raz na wsi :D jejeje). Ostatni tydzień miałam dość nerwowy, bo po pierwsze primo znokautowało mnie przeziębienie i mój pierwszy udział w Kole Gospodyń Miejskich i Podmiejskich stał pod znakiem zapytania wielkości zgoła Mont Everestu, po drugie primo PrawieMąż poszedł na noże z szefem i mogło być tak, że z hukiem i trzaskiem wrócimy do Poznania, po trzecie primo znowu odezwało się moje zaleczone zapalenie nerwu wzrokowego do spółki z kilkudniową hipermigreną, co skutecznie wyłączyło mnie z obiegu. Z obu pierwszych sytuacji udało się wyjść bez szwanku (dzięki tam, na górze!), za to zapalenie i migrena mają się dobrze i postanowiły zostać ze mną :/
W tygodniu, który był wczoraj nam minął stawiałam swoje pierwsze kroki. Dwukrotnie :D.
- zaczęłam zabawę z decoupagem. Zestaw startowy okazał się niestety dość um... eufemistycznie rzecz ujmując "odbiegający od ogólnie przyjętych za prawidłowe norm jakościowych". Farbę szło wyjąć ze słoiczka jedynie całą, metodą nadziania jej na pędzel i wyciągnięcia, klej zaś ciągnął się "glutami" za pędzlem. Pędzel łysiał. Przyznam bijąc się w piersi, że sklęłam na czym świat stoi. Tym co wewnątrz nadawało się do użytku były: serwetka (sztuk jeden, a miały być dwie), medium do spękań (chyba) i lakier (też chyba). Obiecałam sobie się nie poddawać.
Osobno nabyłam więc: serwetki szt 10 różnych + szt 20 takich samych, farbę Dulux - pastelowa orchidea, farbę Dekoral - cafe latte, zestaw 3 pędzelków plastycznych, zestaw 20 pędzli przemysłowych (komplet wychodził taniej niż 1, którego potrzebowałam), 2 szt gąbeczki na trzonku, 6 arkuszy papieru ściernego różnej ziarnistości, słoiczek 22 ml kleju do decoupage, a także małą piłę ręczną do drewna.
Przy pomocy wyżej wymienionych popełniłam koślawe początki:
* serce w maki:
Na zbliżeniu widać co jest źle hje hje, będę się uczyć na błędach :D
*serce z ptakiem:
*spękane serce z liściem:
A tu komplet:
Niby wiem, co robię źle, niemniej jednak będę wdzięczna za każdą wskazówkę. Nie krępujcie się :)
Moje drugie pierwsze kroki, to właśnie spotkanie w Kole Gospodyń. Było bardzo fajnie, poznałam mnóstwo fajnych dziewczyn, obejrzałam i obmacałam śliczne prace, piłam herbatę w miłej knajpce (jedną pyszną, drugą obrzydliwą) w świetnym towarzystwie. No i się wymieniłam na G :D
Specjalnie na spotkanie wytworzyłam bowiem co następuje:
- Granatowy zestaw biżuterii (kolczyki i zawieszka)
- Gałązkowe guzy, czyli bazy do zdobienia, mające stać się guzikami, rzezane ręcznie z gałęzi drzew leśnych (opadłych)
- Gałązkowa miotełka - taki żarcik - miotła ciecia w miniaturze, wykonana z witek brzozowych (opadłych)
- Gniazdo - na jednym z guzów, wykonane w technice decoupage'u (wyszło lepiej od serc, nawet jak na mnie całkiem przyzwoicie), zaopatrzone w zawieszkę
- Gacek filcowany igłami na sucho.
Zbliżenie Gacusia:
Mój g-team wylosowała Cynka z Cynkowego Poletka, dzięki której uprzejmości możecie oglądać dwa powyższe zdjęcia - ja byłam na spotkaniu upośledzona aparatowo.
Ja zaś wylosowałam prace Michelle z Miszelkowego Schowka, a były to:
*absolutnie genialna grzęda:
*oraz przecudnej urody Gniazdo:
Jestem totalnie zachwycona i bardzo dziękuję :*
Na spotkaniu dostałam również słynne Cynkowe literowe pudełeczka (dwa, choć nie zasłużyłam :P):
Było świetnie. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania :D
Relację autorstwa Michelle, możecie przeczytać TUTAJ, skąd też ukradłam to zdjęcie :)
Na zdjęciu Michelle, ja, Joanx i Jola ;) -> od bliska w tył
A jedną z lepszych wiadomości jest fakt wysępienia od Rodzica tego:
Padrone, czuj się z tego miejsca całowany po sygnetach :***
Będzie tego, Ghost Rider na polsacie się zaczął. Papa!
No i dobrze że zrobiłaś come out, teraz musisz bywać na sabatach częściej :) Co do decu, to ewentualnymi potknięciami należy się nie stresować, tylko kleić dalej :) Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej :)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że gadżety spodobały!
Trzymaj się ciepło kochana!
Wow! o wiele lepsze początki z decu niż moje, moje aż wstyd wstawić na bloga ;) muszę lakier przede wszystkim zakupić:)
OdpowiedzUsuńJak na mój skromny gust świetne początki z decoupagem.
OdpowiedzUsuńTwoje prace na wymiankę bardzo mi się podobają,ale miotełka mnie po prostu zachwyciła. Super jest!
Ile dobroci naraz! Chciałam napisac, że mi się serduszka podobają, a tu zaraz gacek, i skrzyneczka, i gniazdo, i APARAT jaki cudny! :)
OdpowiedzUsuńŁadne Twoje decoupage.
OdpowiedzUsuńNie zrażaj się...i twórz dalej.
Gacek pierwsza klasa:)
Jednak miotełka chyba najlepsza:)
Pozdrawiam:)
No toś się cudowności nachapała,pozazdrościć:) Decu ładnie Ci wyszło, moje pierwsze było całkiem zbąblowacone;) Nic się nie przejmuj, wprawa czyni mistrza:)Babskiego spotkanka to juz Ci całkiem zazdroszczę, uch, no cóż musiało byc cudnie:)Pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuń:))Gratulacje:) A jak sie robi takiego filcaka? W życiu nie próbowałam, chociaz jestem świadoma, że i bizuterię można z tego zrobic - vide:Kaprysia i jej cuda.
OdpowiedzUsuńŚwietne początki z decu. Nie poddawaj się bo to w końcu praktyka czyni mistrza."Gałązkowa miotła"- rewelacja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Alina
Piękne prace ;) a ten Nietoperek mnie rozczulił ogromnie. Ja tylko kulki i serduszka robić umiem.Buziolki i dziękuje za miłe słowa u mnie.
OdpowiedzUsuń